Twoje Himalaje Wyzwania każdego z nas
Dla jednych jest to zrobienie doktoratu pomimo ciąży, a później posiadania dzieci. Dla innych jest to wyjście z domu po zakupy, a dla niektórych jest to wejście na "dach Afryki" nie mając nóg. Wyzwania! Kto ich nie ma, kto nie chciałby czegoś, kto nie zmaga się z codziennością?
Fundacja Anny Dymnej "Mimo wszystko" od lat finansuje różnorodne marzenia, wyzwania, podróże dla niepełnosprawnych osób, tak aby i one realizowały w swoim życiu przedsięwzięcia, i przekraczały granice własnego jestestwa. Piotr Tuszkowski to osoba niepełnosprawna po wypadku. Pragnie nieść niepełnosprawnym wizję pokonywania barier. Fundacja Anny Dymnej pomaga mu w tym. Wcześniej kochać życie nauczyła go jego mama, która początkowo przerażona zmianą życia, odzyskiwała wraz z synem sens życia. A łatwo nie było – syn, który nie chce nikogo widzieć, własna wizja cierpienia syna. Jednak po co tracić życie na zmartwienia i rozczulanie nad sobą?
W szkole Piotra nazywano zdolnym leniem, buntownikiem i osobą przekorną. Jak był zdrowy uważał, że wszystko powinno robić się po swojemu. Był też sąsiedzkim łobuzem: wiązał klamki od drzwi sąsiadów aby nie mogli wyjść z mieszkań czy też kradł jabłka z czyjej posesji. Teraz w obliczu niepełnosprawności takie sytuacje nabrały inne znaczenia, a on sam przestał patrzeć na codzienność w sposób beztroskiego szczeniactwa. Mama Piotra pamięta też sytuacje kradzieży pieniędzy, czy braku odzewu przez trzy dni bo imprezował u kolegi. Wierzyła zawsze, że w końcu się odmieni. Jednak los chciał inaczej. Być może za te wszystkie psikusy, łamanie prawa i przyprawianie o niepokój własnych rodziców, pokarał Piotra i ten nagle stał się niepełnosprawny. Mam po wypadku, gdy leżał pół roku na oparzeniówce, zrezygnowała z własnego życia, żeby tylko przy nim być, powtarzała, że wszystko mu się uda. A gdy wydobrzał, sama podupadła na zdrowiu i zmarła.
Piotr w 1997 roku na Kamiennej Górze uległ wypadkowi, nie wiedział, że wystające kable przewodzą nadal prąd, a okazało się, że było to dwieście tysięcy woltów. Jego nogi oraz nogi innych imprezowiczów górskich uległy całkowitemu oparzeniu. Czuł się swobodnie, pił piwo, jadł kiełbaski, aż nagle urwał mu się film, z którego nic nie pamięta.
Wszystko to kwestia zaniedbania obowiązków przez osoby pracujące nad energetyką. Ludzie dzwonili, że prąd zabił psa, wydzwaniali i prosili, a osoby zarządzające energią zapomniały. Tymczasem nierozważna młodzież, nie dowiedziała się w jakie miejsce zamierza odwiedzić i rozbić tam biwak. Po spowodowaniu paraliżu nóg, całkowitego braku czucia przez spalenie, Piotr po wielu latach sądzenia, uzyskał odszkodowanie od zakładu, który miał pilnować energii dwustu tysięcy woltów.
Fundacja ADRA pomaga migrantom z granicy polsko-białoruskiej
To jest Kilimandżaro Piotra ale tak naprawdę dzięki fundacji Anny Dymnej w roku 2008 Piotr wyrusza na prawdziwą wyprawę. Początkowo los nie uśmiecha się do niepełnosprawnego: jego wózek inwalidzki upada i gną się koła wraz z ramą. Jednak on nie poddaje się i chce dokończyć wyprawę. Na "Dach Afryki" dociera co czwarty z kilkunastu tysięcy chętnych, powodem jest nie trudny szlak lecz 6 tysięcy metrów nad poziomem morza. W takich warunkach człowieka ogarnia ból głowy i ogromne zmęczenie, spowodowane zmianą ciśnienia. Tragarze wzięli nosze z Piotrem i wędrowali po Kilimandżaro. Historia Piotra pokazuje, że nawet niepełnosprawne osoby mają szansę na życie, na odnalezienie sensu życia. Zresztą Piotr też miał rodzinę, ma córkę, pomimo, że później się rozwiódł z żoną. Wszystko to pokazuje, że właściwie każdy ma szansę żyć w miarę normalnie.
Godna podziwu i inspirująca historia. Pokazuje, że pomimo przeciwności losu, mamy w sobie siłę aby kontynuować osiąganie marzeń.